Szukam drogi wiodącej w przyszłość
Pośród sztormów tego świata
Gdy pryskają złudzenia
Spokoju, dobrobytu, równowagi
Ludzkiego porządku, którego
Szklane wieże pękają
Szkło
Szklanki dzwonią
Czas już iść na jutrznię
Przywołać nowy dzień, który
Wymaga stworzenia
Ty jesteś Drogą, którą podążam
Pomimo upadków. Częściej niż inni
Zbaczam z wyznaczonej mi ścieżki
Może właśnie taką mnie chciałeś
Niepewną, błądzącą
Nie dla mnie jasno wyznaczona ścieżka
A ledwie kierunek na morzu
Z Twoją miłością jako kompasem
Gubiąc się wśród mielizn
Zostawiam za sobą kilwater
Dla innych. Słaba to wskazówka
Pomiędzy pewnością Twej miłości
A własnym wahaniem, odkrywam
Przepaść, która czyha wciąż na mnie
Bym zmyliła drogę
Obładowana Twoimi darami
Nurzam się głęboko w wodach
Mej nicości. Olśniona światłem
Obrzydła jestem samej sobie
Dlaczego zechciałeś wybrać właśnie mnie
Bym przemówiła? Zjednoczona z Tobą
Bliższa jestem ludziom swoim zwątpieniem
Pewna
Wciąż wątpiąca
Zawieszona w teraz
Szukająca drogi
Bez drogowskazów podążam wciąż naprzód
Znów szklanki dzwonią
Czekam jutrzni nowego życia