Pokój

Od kilku miesięcy odczuwam bardzo silnie obecność Bożą w moim sercu. Zawsze miałam to uczucie bliskości Boga ( Początek.), ale od niedawna  od czasu, gdy modlę się Modlitwą Jezusową, czyli jeszcze starożytną chrześcijańską medytacją, bardzo silnie doświadczam Jego obecności w sobie, w moim własnym wnętrzu. To poczucie Bożej obecności niesie z sobą niesamowity pokój.

Dawniej moje przeżywanie rzeczywistości było bardzo uzależnione od emocji jakich w danej chwili doświadczałam. Teraz wiem, że w jakimś sensie BYŁAM emocjami, które odczuwałam. Teraz zaś wiem, że odczuwam emocje – czy to strach czy złość czy niepokój czy nawet radość – ale zarazem ja już nie jestem tymi emocjami, a może raczej one już nie są mną. Wiem, że je odczuwam, ale to odczuwanie nie schodzi do głębi mnie, tylko pozostaje gdzieś na powierzchni.

W pierwszej chwili jak zauważyłam taką zmianę w swoim przeżywaniu miałam wrażenie, że jestem jakaś oziębła. Nic nie dotykało mnie w taki sposób jak wcześniej, kiedy jak czułam lęk, to sama niemal stawałam się lękiem, kiedy się złościłam, to cała byłam tą złością przeniknięta, a kiedy się radowałam, to miało to w sobie coś wszechogarniającego, właściwie euforycznego. Teraz mam wrażenie, że to była jazda jak na rollercoasterze. I nagle kiedy Pan w swojej łasce tak bardzo do mnie się zbliżył, że niemal fizycznie zaczęłam go odczuwać w swoim sercu, to razem z tym przyszło to dziwne oddzielenie się mnie samej od moich emocji. Dopiero stopniowo zaczęło do mnie docierać, że wcale nie jest to jednak oziębłość, ale coś wręcz przeciwnego: pokój serca, i to taki pokój, którego w jakiś tajemniczy sposób nic nie jest w stanie zburzyć. Nie umiem wyjaśnić na czym to polega, wiem tylko, że jest to cudowna łaska, którą dane mi jest teraz doświadczać. To nie znaczy oczywiście, że nie odczuwam emocji, że się już nie złoszczę ani nie niepokoję. Jednak emocje te nie mają już takiej intensywności i o wiele łatwiej mi jest sobie z nimi poradzić. Moja radość też ostatnio jest jakaś inna, nie ma już w sobie tego euforycznego elementu, jest raczej odczuciem błogosławionego szczęścia, które właściwie towarzyszy mi niemal cały czas i tylko gdzieś na powierzchni jest czasem mącone przez jakieś trudne doświadczenia.

Niewątpliwie ten pokój serca jest w pewnym sensie owocem Modlitwy Jezusowej, choć jednocześnie nie lubię sprowadzać Bożych darów do wymiany typu: ja się tak modlę, a za to dostaję takie a takie owoce. Boże dary są właśnie tym czym są: są darami. I w tym sensie nic co robię, żadna modlitwa nie owocuje nimi sama z siebie. Miłość Boga jakiej doświadczam i przez którą otrzymuję tyle łask jest zupełnie darmowa, a moja modlitwa jest tylko moją odpowiedzią na tę Miłość. Zapewne jest tak, że im hojniejsza moja odpowiedź, tym być może więcej łask mogę otrzymać, ale w końcu wszystko sprowadza się tylko do jednego: do Miłości, którą daję i którą otrzymuję.

Dodaj komentarz